0
focuspokus87 7 listopada 2017 18:08
Październik 2016. Szykujemy się na służbowo-turystyczny tydzień w Bułgarii. Loty zaplanowane od kilku miesięcy, bilety kupione, jedynym minusem (chociaż w ogólnym rozrachunku okazuje się to plus) jest fakt, że mamy zaplanowany z góry program, który musimy realizować.
W połowie października startujemy z lotniska we Wrocławiu do Sofii z przesiadką w Warszawie na Okęciu. W pierwszą część podroży lecimy Bombardierem LOT-u. W raczej mało komfortowych warunkach (samolot trzęsie, jest głośny, bardzo w nim gorąco) docieramy na Okęcie. Mamy tylko 45 minut na przesiadkę, w tym muszą zostać przepakowane nasze bagaże rejestrowane. Z małym poślizgiem startujemy z warszawskiego Okęcia w nocny lot do Sofii. Na pokładzie LOT-owskiego Embraera kilka minut po północy (w Bułgarii jest inny czas) docieramy na miejsce. W środku nocy lotnisko w stolicy Bułgarii jest już raczej wyludnione. Odbieramy bagaże i udajemy się do hali przylotów oczekując na przedstawiciela wypożyczalni samochodów, który ma nas odebrać i zabrać do siedziby firmy po zamówiony wcześniej samochód. Pan niestety przysnął i trzeba go zbudzić naszym telefonem. Po chwili podjeżdża i udajemy się po auto. Wybraliśmy Toyotę Corollę z 2015 roku, auto w miarę świeże, ale ze słabym silnikiem, jedynie 132 konnym, wolnossącym silnikiem 1.6. Nad Sofią zbiera się na ulewę. Po chwili mkniemy (całe 120 km/h) po czymś, co szumnie nazywa się tam autostradą. Przypomina raczej nasze drogi powiatowe, asfalt trochę pofałdowany, nie ma wyznaczonych pasów ruchu, nie zawsze są bariery oddzielające pasy o przeciwległym kierunku, nie ma oświetlenia na newralgicznych punktach (zjazdy, wjazdy). Wyjeżdżając z miasta żegna nas stado bezpańskich psów biegnących za japońskim wytworem motoryzacji. To będzie częsty element w naszej delegacji- psy, koty, którymi nikt się nie przejmuje i nie zajmuje. Ulewa się zmaga, w pięć osób ciężko jest osiągnąć prędkość przelotową większą niż 120-130 km/h, do tego padający deszcz i brak dostatecznej widoczności powoduje, że na miejsce noclegowe- małe miasteczko Łowecz (Lovech) położone niedaleko granicy z Rumunią, na północ od Sofii, docieramy o 5 rano. Kilka godzin snu i delegację czas zacząć. Z miejsc, które odwiedzamy w Bułgarii jest oczywiście Sofia, jak również Garbowo- wielkie jaskinie z widokiem na niebo, muzeum motoryzacji, pomnik Wasyla Lewskiego czy stadion Liteksu Łowecz.
,,,,

Bułgaria zaskakuje. Mimo tego, że są w Unii Europejskiej, to chyba tylko na papierze. Kraj przypomina trochę Polskę lat 90-tych.
Najciekawsze rzeczy i zjawiska, które zaobserwowaliśmy:
- mężczyźni w Bułgarii chodzą w dresach (dół i góra), na niedzielę mają inne dresy jak w tygodniu
- bezdomne psy i koty to widok codzienny, biegają nawet po stolicy
- nikt nie maluje domów, elewacji, często nie kosi trawy, która sięga w skrajnych przypadkach okien
- ludzie żyją skromnie, wiele osób przemieszcza się taksówkami po Lovech, przejechany kilometr
kosztuje około 1,30 zł. Nie opłaca się mieć swojego auta
- ciekawe samochody są tak na taksówkach- Daewoo Matiz, Renault Clio II, Łada, stare Hyundaie
- nie dogadasz się po rosyjsku (jest inny jak bułgarski), a angielski nie wszyscy znają
- stylem ubierania odbiegają od Europy
- dając w restauracji napiwek byliśmy świadkami prawdziwie wyrażonej wdzięczności kelnera (w naszym mniemaniu skromny napiwek przewyższał jego dwie dniówki)
- jest duża przestępczość, do tego stopnia, że przy autostradach stoją samochody udając awarię i okradają tych, którzy zatrzymali się z pomocą
- uważać muszą kierowcy zatrzymujący się tylko na toaletę przy autostradach, zorganizowane grupy podchodzą sprawdzając czy drzwi szoferki są zamknięte (jeśli nie, kierowca traci to co zostawił na wierchu)
- na drogach zdarzają się kierowcy jeżdżący pod wpływem
- wieczorami Bułgarzy lubią pić alkohol i są hałaśliwi
- w Sofii na ulicach najczęściej słychać klaksony

,,,,,
Po tygodniowym pobycie wracamy tą samą drogą. Z Łowecz do Sofii naszą Toyotą, którą ochrzciliśmy mianem "karakana", tak źle się tym jeździło. Embraerem odlatujemy do Warszawy i po przesiadce znowu Bombardierem do Wrocławia.

,,,,,,,
Oprócz realizacji programu mieliśmy okazję trochę pozwiedzać. Bułgaria jest specyficznym krajem, niezbyt zamożnych, prostych ludzi, którzy są bardzo przyjacielscy i mili. Mają w sobie taką życiową radość, chęć rozwoju. Bardzo się cieszą z bycia w Unii, chcą rozwoju swojego kraju.
To była inaczej widziana Bułgaria- nie ta piękna, wyizolowana część Burgas, gdzie turyści lecą na typowe wakacje. My widzieliśmy normalną, swojską Bułgarię- taką, jak jest naprawdę.

Dodaj Komentarz